Żeby horyzont był daleko, żeby łuny wschodów i zachodów rozświetliły październikowe niebo, żeby powietrze było ostre, żeby palce szczypały od zimna, żeby przypomnieć sobie o odciskach na stopach, żeby iść, żeby jechać… Ale chyba przede wszystkim dla pustki, jesiennych kolorów, ślizgającego się po skałach i pożółkłych trawach światła. Pojechaliśmy do Austrii, do Voralberg.
POŻÓŁKŁE
TRAWY
Żeby horyzont był daleko, żeby łuny wschodów i zachodów rozświetliły październikowe niebo, żeby powietrze było ostre, żeby palce szczypały od zimna, żeby przypomnieć sobie o odciskach na stopach, żeby iść, żeby jechać… Ale chyba przede wszystkim dla pustki, jesiennych kolorów, ślizgającego się po skałach i pożółkłych trawach światła. Pojechaliśmy do Austrii, do Voralberg.